Stek Rib Eye, to perła kulinarnego świata, która, niczym dojrzała opera Wagnera, wymaga czasu, cierpliwości i nieco teatralnej grandilokwencji, by móc w pełni rozkwitnąć w swojej majestatycznej pełni. Wyobraźmy sobie antrykot, nie byle jaki, ale ten wykrojony z precyzją godną najlepszych renesansowych rzeźbiarzy, bez kości, co nadaje mu charakteru prawdziwie arystokratycznego.
A teraz uwaga, bo nadchodzi moment kulminacyjny: nasze mięso dojrzewa na sucho. Nie przez tydzień, nie dwa, ale przez minimum 100 dni! To proces, w którym czas staje się nie tyle przyprawą, ile prawdziwym alchemicznym czynnikiem, przekształcającym każde włókno mięsne w coś, co mogłoby z łatwością zdetronizować ambrozję z olimpijskiego stołu.
Proces dojrzewania na sucho koncentruje smak, tak że każdy kęs staje się objawieniem, odkrywaniem nowych kontynentów smaku. To tak jak wyruszając na wycieczkę jesteśmy szczęśliwi i radośni, a wracając jesteśmy bogatsi o wiedzę i doświadczenia zdobyte w podróży. Tak właśnie zmienia się wołowina wraz z biegiem czasu.
Podając takiego Rib Eye na talerzu, nie stajemy przed prostym daniem. To raczej uczta, gdzie mięso jest gwiazdą wieczoru, a każdy kęs przypomina nam, że życie jest za krótkie na bylejakość.
Steakhouse Beef&Rock – restauracja w Karpaczu zaprasza do smakowania.